- Taki stół mi się marzy. Duży, ogromnie pojemy, ciężki. Punkt kulminacyjny całego domu. Kiedyś nam taki sprawię i będzie na niego czekało miejsce. Gdzieś. Kiedyś.
- W zeszłym tygodniu odkryłyśmy z Polą łyżwy. I na lodowisku można nas spotkać często. Co prawda na jakiekolwiek szaleństwa się nie odważę, ale swoim profesjonalizmem zaskakuje nas młoda pani instruktorka, która robi cuda. Dosłownie. I myślę, że ta zima nie jest może jednak taka zła… Może się jednak polubimy.
- Zima zimą, ale marzy mi się jednodniowy wypad na ciepłą plażę. Tylko nie tak, że podróż jeden dzień i powrót też, że umęczona jestem jak koń po żniwach. Nie, pstrykam palcem i jestem tam.. sączę drinki, albo piję mrożoną kawę, czytam Majewską-Brown i .. nie ma mnie dla nikogo.. W myślach jestem tu.
- Zaczytuję się ostatnio w Ninie. Zaczęłam czytam nie po kolei, nie wiedząc, że jakakolwiek kolejność jest. I wchodzi tak, że oderwać się nie mogę, noce zarywam. Porywa, oburza, wskrzesza, każe żyć tu. Polecam z serca całego.
- Czyż nie są boskie? Kurdelebele, no są!
- Od jakiegoś czasu poluję na te kwiaty. Nazwę obiegową mają może mało sympatyczną, nie zniechęca mnie to jednak. Wiem, że je w końcu znajdę.
- Uwielbiam takie niby niedbałe fryzury, które w rzeczywistości trzeba kiziać prostownicą z 20 minut. A może nie? Tak czy inaczej, wciąż nie potrafię. A chciałabym.
